Rozmowa z Bożeną Mściwujewską-Kruk, redaktorem naczelnym "Almanachu Muszyny"
- Przygoda z "Almanachem Muszyny" zaczęła się przed 15 laty. Wtedy do rąk odbiorców, przede wszystkim do pasjonatów historii ziemi muszyńskiej i innych terenów położonych nad Popradem, trafił pierwszy numer tego rocznika historyczno-
kulturalnego. Jaka była idea jego powstania?
- Tamten "Almanach" był trochę inny. Liczył bowiem zaledwie 40 stron i miał, co jest chyba rzeczą zrozumiałą, trochę braków. Przyjął się jednak na rynku i o to nam, gronu redaktorskiemu, przede wszystkim chodziło. Protoplastą "Almanachu" było w jakimś sensie wydawane na powielaczu pisemko "Echo Muszyny", a także miesięcznik, później kwartalnik -
"Harnik". Zachowaliśmy ciągłość tematyczną zawartą w tamtych wydawnictwach. Skupiliśmy się przede wszystkim na historii i kulturze dawnego państwa muszyńskiego i ziem nadpopradzkich.
- Z czasem jednak oferta tematyczna rocznika zaczęła się stopniowo rozszerzać. Jego czytelnicy zaczęli znajdować w nim nie tylko materiały o historii tych ziem, ale również te, sprzed kilkudziesięciu, czy nawet kilku lat. Dzisiaj publikacja zasłużyła chyba na miano bieżącej kroniki miasta i gminy.
- Tak chyba jest w istocie. Nie możemy bowiem uciekać od tego, co obecnie dla Muszyny i jego mieszkańców jest ważne. Próbujemy informować ludzi tutaj żyjących
o istotnych dla nich problemach. Od kilkunastu lat staramy się z mniejszym lub większym sukcesem oprowadzać czytelników po muszyńskich ścieżkach. Tych dawnych i obecnych. Czy są to próby udane? Sądząc z nadchodzącej korespondencji - chyba tak. Jesteśmy wciąż otwarci na nowe pomysły. Nie stronimy od tematów trudnych, często bolesnych, jak cho-ciażby problematyki mniej-szości narodowych.
- Korzystając z unijnego otwarcia granic sięgacie również w głąb dziejów terenów słowackich, węgierskich...
- Bo tereny te mają wspólną historię. Często pogmatwaną, zazębiającą się na różne sposoby. Trudno było zresztą rozgraniczać, co działo się w przeszłości
po tej, czy tamtej stronie Popradu.
- Przy okazji jubileuszu 15-lecia warto chyba przypomnieć ludzi, którzy podjęli się trudu współtworzenia i redagowania "Almanachu".
- To istotnie ludzie wielkiej energii, prawdziwi lokalni patrioci, którzy tę "Małą Ojczyznę" umiłowali ponad wszystko. Skład ten niewiele się zmienił do dzisiaj. W tym niejako "komitecie założycielskim" byli Barbara Rucka, Łucja Bukowska, Magdalena Małecka-
Myślik, Bartłomiej Bujarski, Wit Kmietowicz, czy Adam Mazur. Naszymi wieloletnimi współpracownikami są też: Aleksandra Wołowiec, skarbnik Funduszu Stypendialnego, Małgorzata Przyboś, sekretarz Komitetu
Stypendialnego, Juliusz Jarończyk, prezes Krynickiego Towarzystwa Fotograficznego, Krystyna Lotek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Muszynie, Andrzej Koszucki, wiceprezes TKKF w Muszynie, Zbigniew Bajorek, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Muszynie i wielu innych.
- Dodać też trzeba nazwisko Pani i męża Ryszarda...
- Mnie do związków z tym regionem zobligowała tradycja rodzinna. Mój dziadek, Seweryn Mściwujewski, przywędrował do Muszyny jako młody lekarz w 1912 r., kiedy otwierano nową linię kolejową Muszyna - Krynica. Później był naczelnym lekarzem uzdrowiska. Mąż Ryszard zaś,
choć Krakus z urodzenia i warszawianin z zamieszkania, jest nawiększym w gruncie rzeczy patriotą Muszyny.
- Co dalej z "Almanachem"?
- Coraz większy koszt druku i przygotowywania materiałów sprawia, że mimo wielu pomysłów na kolejne edycje zmuszeni jesteśmy niestety do ograniczenia naszych zamierzeń. Prawdopodobnie od przyszłego roku "Almanach" ukazywać się będzie w ograniczonym nakładzie i zmniejszonej objętości. Co za tym idzie, zapewne zmieni się nieco szata graficzna. Natomiast więcej czasu poświęcimy naszej stronie internetowej, w tym wersji anglojęzycznej, która pojawiła się niedawno.
|